Panująca w Polsce sytuacja epidemiologiczna związana z pandemią tzw. „koronawirusa” w ogromnym stopniu wpłynęła na warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Systematycznie wprowadzane obostrzenia sanitarne, brak pracowników, przerwane łańcuchy dostaw czy też nagłe skoki kursów walut utrudniają prowadzenie większości biznesów, w przypadku wielu niweczą ich ekonomiczny sens, a niektóre wręcz całkowicie unicestwiają.
Każdy przedsiębiorca w ramach prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej jest stroną wielu umów; handlowych, różnego rodzaju umów o świadczenie usług, umów najmu, umów kredytu, leasingu i innych. Nic więc dziwnego, że w obecnej nadzwyczajnej sytuacji przedsiębiorcy obawiają się o to czy będą w stanie realizować postanowienia tych umów w ich pierwotnie uzgodnionej treści.
Należy z dużym prawdopodobieństwem założyć, że wielu przedsiębiorców mierzących się ze skutkami pandemii uderzającymi w ich przedsiębiorstwa nie będzie w stanie wywiązać się w pełni z kontraktów, które zawarli w czasie gdy nikt nie zakładał występowania pandemii. W tak nakreślonej rzeczywistości należy postawić pytanie – czy w prawie cywilnym istnieją jakieś uregulowania, które mogą stanowić remedium w takich sytuacjach i mogą służyć do ochrony interesu strony umowy, która zawarła ją w danych okolicznościach i nie jest w stanie warunków tej umowy dotrzymać w okolicznościach diametralnie zmienionych. Wielu komentatorów, którzy niemal jednocześnie z początkiem pandemii zaczęli szukać prawnych sposobów radzenia sobie z jej skutkami gospodarczymi wskazuje artykuł 357(1) kodeksu cywilnego jako swoiste remedium. Klauzula rebus sic stantibus, bo o niej mowa co rusz pojawia się na forach internetowych, w serwisach informacyjnych i rozmowach pomiędzy przedsiębiorcami.Przyjrzyjmy się temu przepisowi i zastanówmy czy rzeczywiście może on służyć jako ratunek w czasie pandemii.
Art. 357(1). Jeżeli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidywały przy zawarciu umowy, sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy. Rozwiązując umowę sąd może w miarę potrzeby orzec o rozliczeniach stron, kierując się zasadami określonymi w zdaniu poprzedzającym.
Pierwsze co zauważamy po zapoznaniu się z treścią przepisu to fakt, że aby móc ewentualnie skorzystać z dobrodziejstwa wskazanego uregulowania należy wystąpić z powództwem do sądu, a co za tym idzie jako powód musimy wykazać spełnienie wymienionych w przepisie przesłanek. Nie ma mowy o tym, aby cokolwiek zadziało się „automatycznie” jak w przypadku niektórych unormowań zawartych w tzw. „tarczy antykryzysowej”
Bronienie naszego interesu prawnego w oparciu o klauzulę rebus sic stantibus wymaga naszej aktywności – zainicjowania procesu sądowego. Powództwo z jakim musimy wystąpić to powództwo o odpowiednie w naszym przekonaniu ukształtowanie stosunku prawnego (ukształtowanie w sposób odmienny niż został on ukształtowany w zawartej umowie, a co za tym idzie zniweczenie mocą orzeczenia sądowego jej postanowień)
Zadaniem powoda będzie wykazanie przed sądem spełnienie przesłanek od których uzależnione jest sądowe ukształtowanie stosunku pomiędzy stronami.
Przede wszystkim powód wykazać będzie musiał wykazać, że doszło do nadzwyczajna zmiana stosunków. Z pewnością taką zmianę stosunków należy upatrywać w czasie stanu wojny. W jakich jeszcze innych okolicznościach ?
Jak wskazuje orzecznictwo sądy skłaniały się w przeszłości do uznawania za czas nadzwyczajnej zmiany stosunków okresy np. powodzi czy bardzo surowej zimy ale także czas występowania takich zjawisk ekonomicznych jak tzw. „hiperinflacja”. Doktryna wskazuje, że nadzwyczajna zmiana stosunków musi być powszechna, mieć wyjątkowy charakter i trwać przez dłuższy czas. Nie ma pewności, czy epidemia „koronawirusa” będzie w rozumieniu sądu czyniła zadość spełnieniu przesłanki nadzwyczajnej zmiany stosunków. Należy jednak założyć, że w wielu przypadkach sądy mogą się przychylać do takiego stanowiska.
Kolejną przesłanką jest, aby nadzwyczajna zmiana stosunków wywołało ściśle w ustawie określony skutek w postaci nadmiernej trudności w spełnieniu świadczenia lub groźby rażącej straty, przy czym tych następstw strony nie mogły przewidzieć przy zawieraniu umowy. Wreszcie pomiędzy nadzwyczajną zmianą stosunków, a przewidzianym w ustawie skutkiem musi zachodzić związek przyczynowy. Jak stwierdził Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w wyroku I ACa 1362/12:
Z rażącą stratą, w rozumieniu art. 357(1) k.c., mamy do czynienia wówczas, gdy dłużnik, gdyby zachował się zgodnie z treścią przyjętego na siebie zobowiązania i spełnił świadczenie określone w umowie, musiałby wydatkować więcej niż przyjmował w chwili jej zawarcia, przez co poniósłby znaczącą (rażącą jak mówi ustawa) stratę. Inaczej mówiąc groźba rażącej straty zachodzi wówczas, gdy nastąpił ogromny wzrost lub spadek wartości świadczenia jednej ze stron, a zwłaszcza jeżeli spełnienie świadczenia przez dłużnika zgodnie z pierwotną treścią zobowiązania oznaczałoby naruszenie równowagi między świadczeniami stron, w bardzo znaczącym rozmiarze. Zmiana umowy ma służyć temu, by dłużnik zachowując się zgodnie z treścią zobowiązania, takiej rażącej straty nie poniósł.
Gdy uda nam się wykazać przed sądem, że w naszym przypadku powyższe przesłanki zostały spełnione będziemy mogli oczekiwać, że sąd w naszej sprawie oznaczy sposób wykonania zobowiązania, zmieni wysokość świadczenia a w przypadkach najbardziej radykalnych rozwiąże zawartą umowę. Epidemia „koronawirusa” z pewnością będzie stanowiła chrzest bojowy przepisu art. 357(1) k.c. W najbliższym czasie możemy spodziewać się ogromnej ilości powództw o odmienne od umownego ukształtowanie stosunku prawnego. Jak będą orzekać sądy trudno w tej chwili spekulować. Z pewnością każda sytuacja faktyczna jest inna i trudno spodziewać się aby np. we wszystkich umowach najmu sądy obniżały wysokość czynszu. Moim zdaniem należy się jednak spodziewać ukształtowania takiej linii orzeczniczej sądów w myśl, której epidemia „koronawirusa” będzie traktowana jako sytuacja nadzwyczajna wpisująca się kryteria art. 357(1) k.c. i w sporym procencie przypadków powództwa oparte na tym przepisie doprowadzą do nowego ukształtowania stosunku umownego między stronami w zgodzie z akcentowanymi w przepisie zasadami współżycia społecznego.
Odpowiadając na pytanie stanowiące tytuł tego artykułu należy udzielić jedynej właściwej wedle dowcipu o prawnikach odpowiedzi – „to zależy” To czy klauzula rebus sic stantibus w naszych rękach okaże się skutecznym narzędziem do uwolnienia się przez nas z niekorzystnych w dobie pandemii warunków umowy czy też okaże się przepisem martwym zaprojektowanym przez ustawodawce tylko na inne jeszcze tragiczniejsze okoliczności (np. wojnę) zależy od treści zawartej przez nas umowy, rozmiaru zmian jakie „koronowawirus” spowodował w naszym biznesie i od sprawnego wykazania, że zostały spełnione kodeksowe przesłanki. Mimo, że przepis art. 357(1) k.c. obchodzi w tym roku swoje 30- te urodziny w polskim porządku prawnym nie miał do tej pory okazji być poddany większemu testowi. Z uwagi na to trudno prorokować jak sądy będą w oparciu o niego orzekać. Przed wytoczeniem powództwa w oparciu o przepis artykułu 357(1) k.c powinniśmy zwrócić się do drugiej strony umowy o jej renegocjację. Być może odpowiedzialny i dalekowzroczny kontrahent sam poweźmie refleksję, że warto pójść na kompromis i wówczas sąd będzie niepotrzebny? Powyższe rozważania spisane zostały w oderwaniu od postanowień tzw. „tarczy antykryzysowej”, która to expressis verbis podaje rozwiązanie niektórych problemów przedsiębiorców wynikając z zawartych przez nich umów.